Trudno znaleźć dzwonek do domu Martinho de Almada Pimentela w Sintrze w Portugalii i on to lubi. To długa lina, a kiedy zostanie pociągnięta, na dachu rozbrzmiewa prawdziwy dzwonek, informujący go, że ktoś jest przed górską rezydencją, którą jego pradziadek zbudował w 1914 roku jako pomnik prywatności.
Podczas tego lata „nadmiernej turystyki” w Pimentel nie ma tego zbyt wiele. Każdego roku ponad 3 miliony ludzi odwiedza góry i zamki Sintry, która od dawna jest jednym z najbogatszych regionów Portugalii ze swoim chłodnym klimatem i naturalną scenerią.
Podróżni poruszający się w korkach poza zalanymi słońcem murami Casa do Cibristi zauważają dzwonek i pociągają za sznurek, „bo to zabawne” – mówi. Przy otwartych oknach czuje zapach spalin samochodowych i słyszy „tuk-tuki” ogromnych motocykli, nazwanych tak ze względu na dźwięk, jaki wydają. Czuje frustrację pięciu tysięcy gości dziennie, ustawiających się w kolejce wokół domu na krętych, jednopasmowych drogach prowadzących do Pałacu Pena, dawnej rezydencji króla Ferdynanda II.
„Czuję się teraz bardziej odizolowany niż podczas pandemii” – powiedział mieszkający samotnie Pimentel podczas wywiadu na werandzie w tym miesiącu. „Teraz staram się nie wychodzić. Czuję złość”.
To opowieść o tym, co to znaczy odwiedzić dany kraj w 2024 r. – pierwszym roku, w którym oczekuje się, że globalna turystyka ustanowi rekordy, odkąd pandemia wirusa koronaawirusa zatrzymała większość życia na Ziemi. Wędrówka zamiast się stabilizować, raczej nasila się, napędzana ciągłymi wendetami, kampaniami cyfrowych nomadów i tzw. złotymi wizami, które częściowo obwinia się za rosnące ceny mieszkań.
Każdy, kto zwraca uwagę na to lato „nadturystyki”, jest świadomy narastających konsekwencji tej sytuacji na całym świecie: korków w raju. Z raportów wynika, że pracownicy branży hotelarsko-gastronomicznej mieszkają w… Namioty.
W kwietniu włoska Wenecja stała się pierwszym miastem na świecie Pobieraj opłaty za turystów jednodniowych Nie chodzi tylko o zwiedzanie historycznych kanałów i innych atrakcji turystycznych w dni szczytu. Środek ten ma na celu zwalczanie nadmiernej turystyki i złagodzenie szkodliwego wpływu, jaki duże tłumy mogą wywierać na niektóre wrażliwe miejsca miasta, a jednocześnie przekonać część turystów do odwiedzenia mniej zatłoczonych okresów w roku.
W innych miejscach protesty „antyturystyczne” mają na celu zawstydzenie gości podczas posiłku lub, jak miało to miejsce w lipcu w Barcelonie, opryskanie ich pistoletami na wodę.
Demonstracje są przykładem tego, jak lokalni mieszkańcy wykorzystują siłę swojej liczebności i media społecznościowe do stawiania ultimatum liderom destynacji: muszą lepiej uporać się z tą kwestią, bo inaczej odstraszymy turystów, którzy mogą wydawać 11,1 biliona dolarów rocznie gdzie indziej. Ceny mieszkań, ruch drogowy i gospodarka wodna znajdują się na listach kontrolnych.
Można narzekać, że ludzie tacy jak Pimentel, którzy są na tyle bogaci, aby mieszkać w miejscach wartych odwiedzenia, mogą grać na skrzypcach. Ale ten problem nie dotyczy wyłącznie bogatych.
„Czy brak możliwości przyjechania karetki lub zrobienia zakupów to problem bogatej osoby?” – powiedział Matthew Bedell, mieszkaniec Sintry, w której w centrum miasta nie ma apteki ani sklepu spożywczego. Wyznaczony przez UNESCO „Nie sądzę, że te problemy należą do bogatych”.
Samo sformułowanie ogólnie opisuje punkt krytyczny, w którym odwiedzający i ich pieniądze przestają przynosić korzyści mieszkańcom, a zamiast tego wyrządzają szkody poprzez degradację obiektów historycznych, przytłaczającą infrastrukturę i znacznie utrudniając życie ich mieszkańcom.
To hashtag, który nadaje nazwę protestom i wrogości obserwowanym przez całe lato. Jeśli jednak przyjrzysz się bliżej, zauważysz bardziej złożone problemy lokalnych mieszkańców i ich przywódców, a żadne z nich nie jest bardziej powszechne niż rosnące ceny mieszkań spowodowane wynajmem krótkoterminowym, takim jak Airbnb, od Hiszpanii po RPA. Niektóre obszary zachęcają do „dobrej turystyki”, którą ogólnie definiuje się jako większą uwagę odwiedzających od mieszkańców i mniej pijackich zachowań, irytujących selfie i innych wątpliwych wyborów.
„Nadmierna turystyka jest także zjawiskiem społecznym” – wynika z analizy przeprowadzonej na zlecenie Światowej Organizacji Handlu przez Josepha Martina, kierownika Western Sydney University i Marinę Novelli z Uniwersytetu w Nottingham. Piszą na przykład w Chinach i Indiach, że zatłoczone miejsca są bardziej społecznie akceptowalne. „To sugeruje, że oczekiwania kulturowe dotyczące przestrzeni osobistej i oczekiwania dotyczące ekskluzywności różnią się”.
To lato 2023 roku naznaczone było chaosem w samej podróży – lotniska i linie lotnicze były przeciążone, a paszporty koszmarem dla podróżujących z USA. Jednak pod koniec roku wiele wskazywało na to, że gorączka podróży odwetowych w związku z Covid-19 nabiera tempa.
W styczniu agencja turystyki ONZ przewidywała, że światowa turystyka przekroczy rekordy z 2019 r. o 2%. Do końca marca agencja podała, że za granicę podróżowało ponad 285 mln turystów, o ok. 20% więcej niż w pierwszym kwartale 2023 r. Najczęściej odwiedzanym kierunkiem pozostała Europa. Oczekiwany w kwietniu Z badania wynika, że 142 ze 185 przeanalizowanych krajów odnotuje rekordowe wyniki w zakresie turystyki, które wygenerują 11,1 biliona dolarów na całym świecie i zapewnią 330 milionów miejsc pracy.
Oprócz pieniędzy w tym roku w raju pojawiły się problemy, a Hiszpania odegrała główną rolę we wszystkim, od problemów z gospodarką wodną po gwałtownie rosnące ceny mieszkań i dramat turystyczny napędzany alkoholem.
Na początku marca w całym kraju wybuchły protesty, kiedy pojawiły się doniesienia o graffiti w Maladze wzywającym turystów do „powrotu do domu”. Na hiszpańskich Wyspach Kanaryjskich tysiące protestujących demonstrowało przeciwko przyjezdnym i budowlom, które zalały usługi wodociągowe i doprowadziły do wyższych cen mieszkań. W Barcelonie protestujący obrazili osoby, które uznali za gości, i oblali ich wodą, gdy jedli obiad na świeżym powietrzu na turystycznej ulicy Las Ramblas.
W Japonii, gdzie w 2024 r. oczekiwano, że przyjazdy turystów z powodu słabego jena osiągną nowy rekord, Kioto zakazało turystom wstępu do niektórych uliczek. Rząd nałożył ograniczenia na wspinaczkę na górę Fuji. W Fujikawaguchiko, mieście oferującym jedne z najpiękniejszych widoków na idealny stożek góry, przywódcy ustawili na parkingu duży czarny ekran, aby zniechęcić turystów do tłoczenia się w tym miejscu. W odpowiedzi turyści najwyraźniej wycięli dziury w ekranie na wysokości oczu.
Tymczasem, jak wynika z lipcowego raportu rządu USA, loty stają się coraz bardziej nieszczęśliwe. UNESCO ostrzega przed potencjalnymi szkodami dla obszarów chronionych. Nie ma listy na rok 2024 Namawiała ludzi, aby ponownie rozważyli możliwość odwiedzenia obszarów dotkniętych problemami zanieczyszczeń, w tym miejsc w Grecji i Wietnamie, a także obszarów borykających się z problemami z gospodarką wodną w Kalifornii, Indiach i Tajlandii.
Niektóre miejsca, które jeszcze nie prosperują, starają się czerpać korzyści z kampanii „Trzymaj turystów z daleka”, takich jak kampania „Trzymaj się z daleka” w Amsterdamie, skierowana do młodych ludzi, którzy lubią imprezować. Przykładowo akcja „Witamy w Mongolii” była zaproszeniem z krainy Czyngis-chana. Przyjazdy turystów zagranicznych do tego kraju wzrosły w ciągu pierwszych siedmiu miesięcy 2024 r. o 25% w porównaniu z rokiem ubiegłym.
Turystyka kwitnie i zmienia się tak szybko, że niektórzy eksperci twierdzą, że termin „nadmierna turystyka” jest przestarzały.
Michael O’Regan, wykładowca turystyki i wydarzeń na Glasgow Caledonian University, twierdzi, że „nadmierna turystyka” stała się terminem uniwersalnym, który nie odzwierciedla faktu, że doświadczenie zależy w dużej mierze od sukcesu lub porażki zarządzania tłumem. Prawdą jest, że celem wielu demonstracji nie są sami turyści, ale raczej przywódcy, którzy pozwalają lokalnym mieszkańcom, którzy mają odnieść korzyści z tych demonstracji, stać się tymi, którzy płacą.
„Wystąpił ostry sprzeciw wobec modeli biznesowych, na których zbudowana jest współczesna turystyka, ale zabrakło reakcji ze strony polityków” – powiedział w wywiadzie. „Turystyka powróciła szybciej, niż się spodziewaliśmy” – dodał, ale to nie turyści są problemem. „Toczy się globalna walka o turystów. Nie możemy tego ignorować. …Co się więc dzieje, gdy przybywa do nas zbyt wielu turystów? Miejsca docelowe muszą przeprowadzić więcej badań”.
Ferbi Makela potrafi dokładnie opisać to, co dzieje się w jej rejonie Sintry.
Goście przybywający do Casa do Vale, hostelu, w którym mieszka, na wzgórzu w pobliżu centrum wioski, z udręką dzwonią do Makeli, ponieważ nie wiedzą, jak znaleźć jej dom w obliczu „niezorganizowanych” przepisów ruchu drogowego w Sintrze, które wydają się zmieniać bez ostrzeżenia.
„Na środku drogi znajduje się słup, który biegnie w górę i w dół i nie można jechać do przodu, bo wtedy niszczy się samochód. Trzeba więc jakoś zjechać, ale nie można zawrócić, więc trzeba się cofnąć w drodze” – mówi Makela, który mieszka w Portugalii od 36 lat. „Wtedy ludzie są tak sfrustrowani, że wchodzą na naszą drogę, na której znajduje się również znak mówiący: «Tylko dla pojazdów licencjonowanych». I wszystko zamykają”.
Nikt nie zaprzecza, że boom turystyczny w Portugalii wymaga lepszego zarządzania. Światowe Centrum Podróży i Turystyki W kwietniu rząd przewidywał, że sektor turystyczny w kraju wzrośnie w tym roku o 24% w porównaniu z poziomem z 2019 r. i że od tego czasu utworzy 126 tys. dodatkowych miejsc pracy i będzie stanowić około 20% gospodarki kraju. Ceny mieszkań już wypychały coraz większą liczbę osób z rynku nieruchomości, częściowo napędzane rosnącym napływem inwestorów zagranicznych i turystów poszukujących wynajmu krótkoterminowego.
W odpowiedzi Lizbona ogłosiła plany zmniejszenia o połowę liczby tuk-tuków przewożących turystów po mieście i zbudowania dla nich większej liczby miejsc parkingowych po skargach mieszkańców, które blokują ruch.
Biuro burmistrza poinformowało, że położona 40 minut jazdy pociągiem na zachód gmina Sintra zainwestowała w większą liczbę parkingów pod miastem i tańsze mieszkania dla młodzieży w pobliżu centrum. Gmina Sintra poinformowała również pocztą elektroniczną, że liczba sprzedanych biletów do pobliskich obiektów historycznych spadła. Na przykład w tym roku Pałac Pena zaczął udostępniać mniej niż połowę z 12 000 biletów dziennie, które sprzedawano tam w przeszłości.
Ale to nie wystarczy, aby zacząć, twierdzą mieszkańcy, którzy zorganizowali się w stowarzyszenie Sintra, które wzywa Radę Miejską, aby na pierwszym miejscu stawiała mieszkańców poprzez poprawę komunikacji. Chcą także poznać plan rządu dotyczący obsługi gości w nowym, budowanym hotelu, mający na celu zwiększenie liczby noclegów gości w hotelu i nałożenie większych ograniczeń na liczbę samochodów i osób wpuszczanych do środka.
„Nie jesteśmy przeciwni turystom” – napisano w oświadczeniu grupy. „Jesteśmy przeciwni chaosowi, którego (lokalni przywódcy) nie są w stanie rozwiązać”.
„Przyjazny analityk. Przez całe życie pionierem kulinarnych. Irytująco skromny ćpun internetu”.
More Stories
Japonia: Tajfun Shanshan: Milionom ludzi nakazuje się ewakuować po tym, jak jeden z najsilniejszych tajfunów od dziesięcioleci nawiedzi Japonię
Sąd Najwyższy Brazylii grozi zawieszeniem działalności Spółki X w związku z najnowszymi wydarzeniami w ramach toczącego się sporu
Światowy Program Żywnościowy wstrzymuje swoje działania w Gazie po wielokrotnym strzelaniu do pojazdu pomocy