Pomiędzy naukowcami z Harvardu, Johns Hopkins i innych uczelni wybuchła wojna na słowa w związku z tajemniczym obiektem, który według niektórych pochodzi spoza naszego Układu Słonecznego.
W czerwcu ubiegłego roku ekspedycja badawcza u wybrzeży Papui Nowej Gwinei prowadzona przez astrofizyka z Harvardu, dr Aviego Loeba, wydobyła z Oceanu Spokojnego setki maleńkich metalowych kulek, które jego zdaniem pochodzą z tego obiektu, gdy stopił się on w atmosferze przed uderzeniem.
W sierpniu zeszłego roku w artykule wstępnym dla DailyMail.com dr Loeb stwierdził, że „dowody sugerują, że fragmenty mają pochodzenie międzygwiezdne”.
Jednak krytycy doktora Loeba i jego projektu Galileo polującego na kosmitów na Uniwersytecie Harvarda w dalszym ciągu kwestionują te odkrycia, które określił jako „prawdziwie historyczny moment” pierwszego kontaktu ludzkości z „materiałem spoza naszego Układu Słonecznego”.
A teraz ostateczny test: nowa, konkurencyjna analiza danych z czujnika sejsmicznego użytego do śledzenia katastrofy obiektu w 2014 roku pokazuje, że czujnik ten nigdy nie wyśledził meteorytu międzygwiazdowego, nie mówiąc już o katastrofie sondy kosmicznej, powiedział dr Loeb.
Według międzynarodowego zespołu krytyków Galileo czujnik ten prawdopodobnie wychwycił jedynie ryk ciężarówki.
Ponieważ krytycy powiedzieli DailyMail.com, że fizyk z Harvardu zabrał swój zespół „na szaloną wyprawę”, dr Loeb ostro skrytykował nowe badanie jako „nieprofesjonalne” i „kłamstwo”.
Podczas swojej dwutygodniowej podróży po Pacyfiku zeszłego lata zespół Galileo skanował dno morskie w poszukiwaniu pozostałości meteorytowego obiektu IM1 i ciągnął głębinowe sanie magnetyczne wzdłuż ostatniej znanej ścieżki kuli ognia. Na zdjęciu Loeb (po prawej)
Dr Loeb podkreśla, że jego zespół wykorzystał dane dotyczące „trzęsienia ziemi” z tego sejsmometru jedynie w celu potwierdzenia danych satelitarnych Departamentu Obrony dotyczących prawdopodobnej lokalizacji i ścieżki obiektu przypominającego meteoryt, gdy zapalił się w atmosferze ziemskiej w 2014 roku.
Loeb powiedział Daily Mail: „Jak zauważyła moja koleżanka, profesor Stine Jacobsen, satelity Ministerstwa Obrony odebrały sygnał ciężarówki w Papui Nowej Gwinei, a nie meteorytu”.
W ramach nowych badań, prowadzonych pod kierunkiem sejsmologa planetarnego dr Benjamina Fernando z Johns Hopkins University, szukano wzorców w ciągu dnia i nocy sejsmometru na wyspie Manus, zwanego AU MANU, i odkryłem podobne wzorce hałasu wyraźnie niezwiązane z kulą ognia meteorytu.
„Niewygodna prawda jest taka, że niektórzy naukowcy udający, że bronią nauki opartej na dowodach, szybko odrzucają nowe dowody, które wykraczają poza ich bazę wiedzy” – kontynuował Loeb.
Zespół Fernando wykorzystał także trzy czujniki infradźwiękowe do ponownej oceny miejsca lądowania meteorytu. Uważają, że pogłębianie magnetyczne przeprowadzone przez zespół Galileo kierowany przez Loeba zeszłego lata mogło prowadzić do poszukiwania zatopionych fragmentów meteorytu IM1 (na zdjęciu) w niewłaściwym miejscu.
Jednak autorzy nowego, konkurencyjnego artykułu byli nie mniej krytyczni wobec podejścia fizyka z Harvardu.
Grupa ta, kierowana przez sejsmologa planetarnego dr Benjamina Fernando z Johns Hopkins University, szukała wzorców w ciągu dni i nocy sejsmometrów na pobliskiej wyspie Manus w Australii, w pobliżu miejsca upadku kuli ognia na Oceanie Spokojnym w 2014 roku.
Donoszą o znalezieniu kilku podobnych wzorców hałasu sejsmicznego, niezwiązanych z ognistym osiadaniem obiektu.
Ich praca rodzi pytania dotyczące analizy danych AU MANU, które dr Loeb i jeden z jego byłych studentów opublikowali w zeszłym roku w czasopiśmie. Sygnał.
„To była zwykła ciężarówka” – powiedział doktor Fernando. New York Timesa. „Jak zwykła ciężarówka przejeżdżająca przed sejsmografem”.
Wykorzystując dane kierunkowe „azymutu” z sejsmometru AU MANU, dr Fernando i jego współpracownicy byli w stanie prześledzić wyraźny wzór sygnału.
„Kierunek północno-południowo-zachodni drugiego sygnału (rzekomego meteorytu) jest zgodny z przejściem całkowicie w przeciwnym kierunku” – napisali w swoim artykule, który nie został jeszcze zatwierdzony przez recenzentów, ale jest dostępny w dawnym biurze Cornell Tech strona internetowa. -serwer druku, arXiv.
Te fale sejsmiczne zarejestrowane przez sejsmometr AU MANU są – jak powiedział DailyMail.com astrofizyk dr Stephen Desch, współautor nowego artykułu – „podobne w formie fal do dziesiątek innych wydarzeń, które miały miejsce w tym tygodniu”.
Grupa zaprezentowała swoje badania we wtorek w ramach konferencji zorganizowanej przez Houston Instytut Księżycowy i Planetarny.
Zespół Loeba przeszukał obszar Pacyfiku pokazany powyżej jako „musztardowożółty” kwadrat w pobliżu „CNEOS C”, jednego z dwóch potencjalnych obszarów uderzenia według danych Departamentu Obrony. Nowe badania z wykorzystaniem czujników ultradźwiękowych i sejsmometrów wskazują na inne miejsce katastrofy, „IDC”
Do obliczenia nowej oceny miejsca katastrofy obiektu przypominającego meteoryt wykorzystano trzy czujniki infradźwiękowe wykorzystywane w Międzynarodowym Systemie Monitorowania CTBTO – ISO4, IS07 i IS37 (powyżej).
Grupa dr Fernando wykorzystała także dane z szeregu czujników stosowanych do egzekwowania Traktatu o całkowitym zakazie prób jądrowych, aby samodzielnie określić, gdzie najprawdopodobniej obiekt (meteoryt lub sonda kosmiczna) uderzył w Ocean Spokojny.
Ich triangulacja, w której wykorzystano trzy czujniki infradźwiękowe, sugeruje, że pogłębianie magnetyczne przeprowadzone przez zespół Galileo dr Loeba zeszłego lata mogło wyszukiwać zatopione części ciała w niewłaściwym miejscu.
'Jeśli to jest [Loeb] Jeśli miałby być szczery w sprawie danych sejsmometrycznych, musiałby przyznać, że nie miał pojęcia, gdzie szukać. „Ale teraz jest już na to za późno” – stwierdził dr Desch.
„Gonił za dziką gęsią, a teraz ma jajo na twarzy” – powiedział dr Desch.
„Jego odpowiedzią każdemu, kto zwraca na to uwagę, jest wskazanie, że nie ufamy Departamentowi Obrony”.
Jednak, jak zauważono w swoim artykule, dr Desch i jego współpracownicy poświęcili temu znaczną uwagę Dane Departamentu Obrony dotyczące meteorytów publicznych Laboratorium Napędów Odrzutowych NASA zostało poinformowane o obiekcie, technicznie nazwany CNEOS 20140108.
Powyżej znajduje się wykres wstrząsów sejsmicznych, takich jak „siła prędkości padającej” z dni przed i po zdarzeniu z meteorytem IM1 (czerwone kółko). Według dr Fernando i jego zespołu kombinacje okresów hałasu i ciszy odpowiadają hałaśliwemu ruchowi ulicznemu w ciągu dnia i spokojnej nocy. Niebieskie obszary to weekendy
Od tego czasu zespół Galileo z Harvardu odzyskał w zeszłym tygodniu kilkaset niezwykłych żelaznych kulek, które ich zdaniem prawdopodobnie pochodzą z niezidentyfikowanego obiektu znanego jako IM1 u wybrzeży Papui-Nowej Gwinei w zeszłym tygodniu w ramach podwodnej misji badawczej o wartości 1,5 miliona dolarów.
Jego kolega, dr Fernando, zwrócił uwagę, że dane zebrane przez Pentagon w ramach współpracy w zakresie śledzenia asteroid z NASA i Centrum Badań nad Obiektami Bliskimi Ziemi (CNEOS) zidentyfikowały dwa możliwe obszary oddziaływania obiektu „kula ognia” – lokalizacje zwane CNEOS B i C.
W poniedziałek dr Fernando powiedział DailMail.com, że zespół Lope Galileo skupił się tylko na jednym z tych miejsc, CNEOS C, które znajdowało się dalej od obliczeń jego zespołu dotyczących strefy uderzenia przy użyciu infradźwięków.
„Najlepsze, co możemy zrobić dzięki najnowszym czujnikom monitorowania obiektów jądrowych, to uzyskać obszar około 300 000 kilometrów kwadratowych, czyli 227 000 kilometrów kwadratowych” – powiedział w poniedziałek DailyMail.com dr Fernando.
„Nie dzieje się tak dlatego, że dane nie są dobre” – dodał. „Nie dzieje się tak dlatego, że czujniki nie są dobre”.
„To tylko dlatego, że to bardzo słaby sygnał”. Nie mamy dokładnego modelu atmosfery w 2014 roku, wskazującego, w jaki sposób pogoda mogła rozproszyć topniejące i opadające gruzy.
Jednak dr Loeb oparł swoje obalenie na powszechnej niepewności i ogromnej powierzchni kilometra kwadratowego zidentyfikowanej w nowych badaniach przeprowadzonych przez jego krytyków, która, jak wskazał, obejmowała obszar, na którym jego zespół przeprowadził pogłębianie magnetyczne w poszukiwaniu szczątków tajemniczego obiektu. .
„Ben Fernando i jego koledzy po prostu odrzucili dane Ministerstwa Obrony dotyczące lokalizacji meteorytu” – napisał dr Loeb dla DailyMail.com.
„To nieprawdziwy argument”.
Zarówno artykuł dr Loeba z 2023 r. w magazynie Signal, jak i publiczne ogłoszenie z Dowództwo Kosmiczne USAZwraca uwagę, że jego zespół Galileo otrzymał potwierdzającą pomoc w postaci wrażliwych danych satelitarnych Departamentu Obrony, które nie są publicznie dostępne.
„Twierdzenie, że MOD jest z jego strony nieprofesjonalne [Department of Defense] „Pudełko jest nieprawidłowe, ponieważ jego znacznie większy obszar zawiera inne punkty” – powiedział Loeb.
„Udaliśmy się do funduszu Departamentu Obrony i wykorzystaliśmy dane sejsmograficzne, aby zweryfikować fundusz DoD”.
More Stories
Kiedy astronauci wystartują?
Podróż miliardera w kosmos jest „ryzykowna”
Identyczne ślady dinozaurów odkryto na dwóch kontynentach